niedziela, 16 lutego 2014

Jak nie uciec ze strachu przed swoim marzeniem

Gdy się poznaliśmy, Janek dokładnie wiedział co chce robić w życiu - gotować. Ja za to rozpaczałam, że nie mam żadnego hobby. Podpatrując jego pasję i to ile serca w nią wkłada, z czasem gotowanie stało się też moją miłością. I choć początki były trudne, po 5 latach stwierdzam, że w końcu jestem w czymś naprawdę dobra. To wspaniałe uczucie móc robić we dwójkę, to co się uwielbia najbardziej. Dziś zaczynamy tworzyć nieco dalej niż nasza kuchnia. Wychodzimy naprzeciw naszym marzeniom, wizji i misji.  Bez strachu, że zostaniemy skrytykowani, porównani do innych blogerów. Jesteśmy sobą, najprawdziwsi, jak to możliwe. Mamy wiele inspiracji, pomysłów, dokonań. Długo zbieraliśmy się, by stworzyć tę stronę. Chcieliśmy by była wychuchana, idealna, piękna. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie ma ideałów, a ciągłe planowanie odsuwa nas od marzeń. Postanowiliśmy zacząć od "cycuszków". Czym są cycuszki? Wchodząc na stronę www.mojewypieki.com porównywałam nas do Doroty, która ostatnio wydała swoją drugą książkę. Myślałam sobie, że nie damy rady zrobić tego, co ona. Czytając archiwum jej bloga, zobaczyłam jeden z pierwszych wpisów z 2006 r. Dokładnie przepis na Cycki Murzynki. Pomyślałam wtedy "Zaczęła od cycuszków. Może o to właśnie chodzi?!". Krok za krokiem, dojrzewała w nas odwaga, że nie wszystko na raz, wszystko w swoim czasie. To wielka dla nas chwila. To nasze miejsce, do którego Was zapraszamy. Czujcie się jak u siebie w domu. 
- Marta

Gotowanie i jedzenie nie jest koniecznością, to nieodłączna część życia. Od momentu wstania, aż do późnych godzin wieczornych. W moim domu od małego nie było sztampowych posiłków. Owszem było wiele potraw, które do teraz kojarzą się z domem, bo wielokrotnie pojawiały się na naszym stole, ale też praktycznie co drugi dzień było coś nowego. Zauważyła to też moja żona, która mówiła, że jest to dla niej fajna odmiana, że można ciągle odkrywać nowe smaki. Od dzieciństwa też lubiłem oglądać różne programy kulinarne, a fascynowałem się wręcz programem Roberta Makłowicza. To co najbardziej mnie wciągało, to nawet nie przepisy, ale to w jaki sposób mówił o jedzeniu. Z czasem sam zachciałem tworzyć coś w kuchni i coraz częściej gotowałem. Najlepszy moment to ten w którym to co robiłem, ktoś próbował i mówił, że jest pyszne, że mu smakuje. Uczucie jest nie do powtórzenia, duma, zawstydzenie, motyle w brzuchu, naprawdę człowiek czuje się lepiej. Gotowanie i wspólne poznawanie smaków  to było to co razem rozwinęliśmy z moją Janką. Trudno w to uwierzyć patrząc jak teraz gotuje, że jeszcze kilka lat temu potrafiła zrobić jajecznicę, a od innych kulinarnych przygód stroniła. Zawsze powtarza, że to ja ją inspirowałem i dzięki mnie nauczyła się wszystkiego w kuchni. Zjedzenie jej ciasta drożdżowego wprowadza w istny stan nirwany, a z prostego smalcu, stworzyła arcydzieło, które obrosło legendą w całej rodzinie. Dzięki niej i ja się uczę. Jest najbardziej krytycznym z krytyków, ale z jej ust najlepiej brzmi pochwała. Uwielbiamy chodzić do restauracji, zamawiać różne rzeczy i dzielić się nimi. Najlepsze jednak to moment, gdy poznajemy coś przepysznego, po zjedzeniu czego jeszcze długo uśmiech nie schodzi z naszych ust. Wyglądamy wtedy jak para dzieciaków, które dostały wymarzoną zabawkę. Gotowanie dla nas to możliwość dzielenia wspólnej pasji. To w kuchni najbardziej się kłócimy, ale i najwięcej żartujemy. Sprowadzenie tego wszystkiego do konieczności lub potrzeby fizjologicznej jest dla nas po prostu smutne, ale w sumie to nie nasz problem, bo jak nam smutno to zawsze pójdziemy do kuchni i możemy poprawić swój humor.

Ten blog jest też po to, żebym uwierzył, że się da.
- Janek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz